Archiwum maj 2006


!!!
Autor: unsafe
30 maja 2006, 19:47

Musze sobie troche ponarzekac.. okazalo sie, ze aby zlozyc papiery na uczelnie na kierunek medyczny potrzebuje z kazdej zaswiadczenie, ktore to lekarz medycyny pracy ma wypelnic i na jego podstawie skierowac na badania. Byloby wszystko okej, gdyby nie to, ze po takie zaswiadczenie musze jechac osobiscie na kazda uczelnie.. a uczelnie, ktore sobie wybralam sa 300, 600, 350, 200 km ode mnie!!! Musze jechac tam 2 razy..raz po pieprzone zaswiadczenie, przyjechac do domu, zalatwic sobie badania (w tempie ekspresowym) i do 9 czerwca wszystko na powrpt im tam zawiezc. To jest NIEWYKONALNE! Wybieram wiec 2 najblizsze uczelnie.. a jak uda mi sie z czasem to 3.. kutwa! Tak wiec jutro o 7:00 zaczynam wyjazdem po 1 glupi papierek do Szczecina! Ehh.. wracam, robie badania, zdjecia, odpisy swiadectwa u notariusza, kserokopie dowodu, pisze zyciorys,wypelniam podanie,wplacam plate rekrutacyjna, podpisuje teczke i wracam, do odleglego o 300 km, Szczecina! Plan nastepnych wycieczek to:
*Poznan
*Bydgoszcz
*Wroclaw
Mam nadzieje,ze nie przesypiajac zadnej nocy dam rade z tym cholerwstem do 9 czerwca...

   

:)
Autor: unsafe
28 maja 2006, 13:06


Dziekuje:*

To nie moze byc koniec
Autor: unsafe
27 maja 2006, 11:16

Dwa dni, ktore spedzilismy bardzo milo, bez klotni i nieporozumien. I mimo to, ze pozornie wydaje sie, ze jest dobrze, ja czuje co innego. Czuje, ze jest sztucznie, ze nudno, ze on wymusza usmiech, a ja staram sie usilnie zachowac pozory szczesliwej. Przeraza mnie to! Przeraza, ze moze juz przestalismy siebie rozumiec.. ze juz poznalismy sie nawzajem  calkowicie.. I tak ma sie to skonczyc? Szczerze powiedziawszy boje sie strasznie. Zostane sama. Moje wiezi z przyjaciolka dawno wygasly. Najpierw ja poznalam Jego, a potem Ona kogos znalazla. Juz nie ma wspolnych spotkan, juz nie zwierzamy sie sobie z problemow, juz nie wspieramy sie nawzajem. Smutne,bo rozpadla sie prawie 12-letnia przyjazn. Wracajac do problemu.. w pazdzierniku (mam nadzieje, ze dostane sie na upragnione studia) wyjezdzam z mojego miasteczka. Nikogo ze mna nie bedzie.. Tak bardzo przyzwyczailam sie do obecnej rzeczywistosci, do Jego ramienia przy moim boku, ze nie moge sobie wyobrazic jak bede tam zyc. Chce uratowac ten zwiazek. Chce, bo mi na nim zalezy. Naprawde zalezy. Nie wiem jeszcze jak to zrobie, nie wiem czy sama dam rade. Przeciez te cudowne chwile, jakie razem przezylismy nie moga odejsc! To byly najpiekniejsze momenty w moim zyciu. Chce ich wiecej i wlasnie z tym mezczyzna. Wlasnie z nim.

 

Boje sie:(

 

pisze to,bo musze
Autor: unsafe
24 maja 2006, 22:41

Czuje sie zle. Nic nie wyszlo..zreszta od jakiegos czasu nie wychodzi nic miedzy nami. Wczoraj przyjechal (mial byc w piatek), nie uprzedzil mnie wczesniej o swoim powrocie, bo to miala byc niespodzianka.. ja wyszlam na miasto z dziewczynami. Niespodzianka sie nie udala, a kiedy po powrocie zadzwonilam do Niego na spotkanie bylo juz za pozno, zreszta tlumaczyl, ze siedzi u kolegi i robi projekty. Postanowilam naprawic wczorajszy dzien. Obudzilam sie rano, poszlam do sklepu, kupilam jogurcik (o Jego ulubionym smaku) i slodka bulke. Dobijalam sie do Niego dobre 10 minut (dzwonilam dzwonkiem, walilam w okno;>) i kiedy juz mialam isc w koncu sie obudzil:) Spioch. Chcialabym napisac, ze sie ucieszyl, ze podziekowal, ze przytulil i pocalowal. Nie. Zadna z tych czynnosci nie zostala wykonana. Chcial polozyc sie dalej, ale z usmiechem na twarzy zwalilam Go z lozka. Poszedl wziac prysznic, a potem o dziwo zrobil mi masaz. I to byla najprzyjemniejsza i najmilsza czesc naszego spotkania. Potem bylo juz tylko pieklo. Wybieglam od Niego z placzem. Przeciez ja chcialam dobrze!:( Ja naprawde chcialam, zeby ten dzien milo sie dla Niego zaczal. Wie, ze latwo mnie zranic, wie, ze przejmuje sie najmniejsza rzecza. Wie to, mimo to rani. A kiedy lzy same naplywaja mi do oczu nigdy nie przytuli, nigdy nie uspokoi.. tylko krzyczy, ze placze. Nigdy w zyciu nie zdarzylo sie, zeby zareagowal inaczej. Czasami czuje sie jak niepotrzebna scierka. To czasami jest dzisiaj. Nie wiem juz co mam robic. Nikt nie zrozumie jak bardzo mi zle.. kto wie, jak bardzo boli, kiedy rani i zawodzi osoba najblizsza sercu? Nie czuje sie juz przez Niego kochana. Czuje, ze jestem mu obojetna.  

dopisek:

"-(...)Jestem zadowolony,bo poswiecam sie dla tych, ktorych kocham.
-Czy sadzisz,ze osoby,ktore nas kochaja zycza sobie, bysmy dla nich cierpieli? Czy twoim zdaniem milosc jest zrodlem cierpienia?
-Szczerze mowiac, tak.
-A nie powinna byc."
(fragment powiesci P.Coelho, ktora dostalam kiedys od Niego, a nie mialam czasu wczesniej przeczytac..)

 

Bez tytułu
Autor: unsafe
22 maja 2006, 16:09

1 dzien bez Niego. I na tym koniec. Zlamalam sie i dalam sie przeprosic...