Archiwum 27 lipca 2006


pewna opowiesc..
Autor: unsafe
27 lipca 2006, 20:17

Na pocztaku chcialam Wam wszystkim serdecznie podziekowac. Jak nigdy potrzebowalam otuchy i budujacych slow. Nie moge na to liczyc w domu ze strony rodzicow.. choc nigdy bym sie tego nie spodziewala, najwieksze wsparcie otrzymalam w wirtualnym swiecie.. od internetowych przyjaciol - Was.

Mama nie odzywa sie do mnie w 'normalny' sposob. Zwraca sie do mnie, wtedy kiedy jest to naprawde konieczne albo obrazonym glosem powie czego to ja znowu w domu nie zrobilam.. a uwierzcie nic osatnio nie robie tylko sprzatam..dzien w dzien. I najlepsze jest to, ze nikogo nie obchodzi to jak swieci czystoscia, tylko to, ze cos mogloby byc lepiej zrobione. Pokutuje za swoja wine. Sama oswoilam sie z mysla swojej porazki, ale ciezko mi, bo mam ogromne poczucie winy wobec rodzicow. jak moglam ich zawiesc? Jak oni teraz spojrza innym w oczy? Kamila sie nie dostala na medycyne.. NIE DOSTALA SIE! W. uwaza, ze nie powinnam sie przejmowac rodzicami, ze to nie koniec swiata i nie kazdy dostaje sie od razu na te dosyc trudne studia. Za rok sprobuje raz jeszcze - obiecuje to sobie.

Wiecie co najbardziej boli? Juz pisze..

Przygotowywalam sie do tej matury od 2 lat, jezdzac raz w tygodniu na 3h do pewnego Pana uczcacego mnie chemii. To nie byly korepetycje,ani nic z tych rzeczy,ale kurs. Wraz ze mna jezdzily do niego jeszcze 3 moje kolezanki z klasy. Nie mowie, ze przygladalam sie do nauki tak strasznie super, bo moglam poswiecic na nia o wiele wiecej czasu. Za to 2 moje kolezanki nie wychodzily prawie z domu i podziwialam je za ta ich wytrwalosc i rezygnacje z kazdych przyjemnosci (imprez,wypadow klasowych,piatkow na miescie,spotkan z chlopakami..).Ta trzecia nie robila nic. Rzadko tez jezdzila z nami na te kursy, mimo, ze kazdy miala oplacony.Poszczescilo jej sie(?) bo miala b.bogatych i wplywowych rodzicow, ktorzy przymykali na to wszystko oko.Byla przy tym typowa blondynka, tupala nogami, robila sobie dziwne koczki na glowie i caly czas, ale to caly czas rozplatala te wlosy i znowu zaplatala.. w koncu nauczyciele przestali juz zwracac jej na to uwage.Oprocz kursow wszystkie chodzilysmy od I klasy na dodatkowe fakultety,bo tak wyszlo, ze bylysmy w klasie matematycznej i za malo bylo godzin biologii i chemii. Ta dziewczyna od klasy 3 przestala na te zajecia chodzic. W ogole malo jej bylo w szkole, a swoje nieobecnosci usprawiedliwiala choroba.. jak sie pozniej okazalo wymyslila sobie bialaczke. Tak ciezko choroba mydlila oczy nauczycielom, plakala po lekcjach w ich gabinetach i prosila o lepsze oceny, bo jak sie tlumaczyla, ona zasluguje na wyzsze stopnie tylko,ze choroba nie pozwolila jej sie uczyc. Kiedy okazalo sie, ze historia jej choroby to zwykla bzdura bylo juz za pozno, 18 kwietnia ukonczylismy rok szkolny i dostalismy juz swiadectwa. Nauczyciele bili sie po glowie, ale sprawa ucichla. Kiedys, w drodze na kurs nawiazalysmy rozmowe na temat mozliwosci kupienia sobie indeksu..czyli zaplacenia za studia..zastanawialysmy sie tez czy w nowym systemie edukacji mozliwe jest kupienie matury. Wtedy to nasza beztroska kolezanka oburzyla sie strasznie i wykrzyczala nam niespodziewanie,ze kupienie matury jest niemozliwe, ze tego sie nie da zrobic. Mocno nas zaskoczyla jej reakcja. 4.05 pisalismy mature z polskiego. Przed wejsciem na sale losowalismy numerki z miejscami. Ja wylosowalam lawke 2. Jak sie pozniej okazalo nasza kolezanka nie losowala numerka tylko nauczyciel dal jej jakis do reki. Siedziala w ostatniej lawce. Wiem, ze moze wyda sie to nieprawdopodobne,ale.. Po godzinie do naszej sali wparowar dyrektor, skierowal sie w strone ostatnich lawek i przysunal lawke naszej kolezanki X do lawki innej kolezanki, bardzo dobrej uczennicy naszej klasy i szepnal jej, zeby pomagala X,bo ta sobie nie poradzi. Wyszedl z sali,co bylo potem juz nie powiem, bo szkoda na to slow. Na angielskim bylo to samo. dziewczyna dostala numerek ostatniej lawki i najlepszy chlopak z angielskiego rowniez nie losowal, ale dostal numerek tuz obok niej. Spisywala od niego,a kiedy zorientowala sie, ze sa rozne zestawy powiedziala,zeby jej dyktowal (!!!) co powinna zaznaczyc. Po czesci podstawowej, podeszla do niego i kiedy on myslal (jak nam pozniej mowil), ze chce mu po prostu podziekowac, ona powiedziala,zeby na rozszerzonym mowil troche glosniej,bo nie slyszy. Na biologii nasza kolzeanka ponownie otrzymala numerek, tak jak dwoje naszych szkolnych finalistow olimpiad z biologii i chemii. Siedziala w ostatniej lawce MIEDZY nimi. I tak bylo tez na chemii i fizyce. Uwierzcie mi, moja klasa nie mogla tego zniesc.. kazdy sie burzyl,a ta idiotka udawala,ze nic sie nie dzieje. Chcielismy cos zrobic, ale nie wiedzielismy co, bo dyrektor zjawial sie na kazdej maturze, by prosic o pomoc dla X. Padl pomysl,zeby ta sprawe zglosic do kuratorium, ale ktos przystopowal, bo mogliby uniewaznic calej szkole mature..a przeciez nie kazdy moglby byc z tego pomyslu zadowolony, nie? I tak na koniec.. zadna z nas nie dostala sie na medycyne, dostala sie jedynie X. Dostala sie!!! Dostala sie tam, gdzie ja probowalam sie dostac!!ONA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!  Ta, ktora probowala nam wmowic, ze byla chora na bialaczke i przetoczyli jej cala krew, tak, ze zmienila jej sie grupa krwi!! Przeciez to absurd..I taka dziewczyna dostala sie na stomatologie! Zal serce sciska:(